Ostatnio zastanawiałem się jak zachowałby się prawdziwy człowiek będąc w takim miejscu. Miejscu gdzie trzeba stawić czoła swym największym lękom i koszmarom. Próbowalibyście walczyć o życie i wydostać się z miasta czy może czekalibyście w kącie na śmierć? Ciekaw jestem waszych opinii.
Jak by on był to by go nie było tak naprawdę piramidogłowy to demon bohatera z czesci drugiej gry ...
Strzelił sobie w łeb :D
A tak na poważnie; Starałbym się przejść ten koszmar, pokonać swoje lęki wraz z niezawodną berettą. Czyli standard :)
Powiem Ci, że pierwsza opcja wcale nie jest taka niepoważna. Założę się, że są osoby, które nie wytrzymałyby psychicznie takiego koszmaru i zdecydowałyby się na samobójstwo. Sam chciałbym coś zdziałać, próbować iść dalej, ale kto wie jak naprawdę bym się zachował. Może strach by mnie sparaliżował i na tym by się skończyło :D
Pisałem raczej o tym, jak Ja bym się zachował, ale faktycznie jest bardzo dużo ludzi ze słabą psychiką.Mogliby zwariować i nawet poszatkować swoje ciało, jeśli by nie było pod ręką Shotguna albo przynajmniej pistoletu. Trzeba panować nad strachem. Można też śpiewać "I ve got the power" :D
Trudno powiedzieć jeśli nigdy nie było się w takiej sytuacji i możliwe iż zrobiłoby się dokładnie coś odwrotnego niż mówilibyśmy przedtem. Ja jednak uważam iż wziąłbym jakiś pręt (lub coś w tym stylu) i powoli szukałbym wyjścia.
Jakbym sobie uświadomił że tam jestem to najpierw zesrałbym sie w gacie a potem strzelił sobie w łeb
Trochę przesadzasz @Topo. Owszem, czasem ludzie się poddają, czasem nawet dość łatwo. Ale zazwyczaj NIE OD RAZU.
Ja bym się nie poddawał do czasu spotkania jakiejś bestii, która i tak pewnie zatłukłaby mnie w przeciągu kilku chwil.
Może i tak tylko w takim wypadku mamy do czynienia z sytuacją, która kompletnie wymyka się ludzkiemu pojmowaniu. To wszystko przypominało by raczej senny koszmar niż coś realnego więc podejrzewam, że przeciętny człowiek uznałby całe to zdarzenie za objaw szaleństwa lub popadł w panikę.
Co bym zrobił, gdybym był sam w mieście stworzonym z moich koszmarów? Zrobił jak Hudson w drugiej części "Obcego" - "Game over man, game over!" A potem bym dodał "We're f*****, we're doomed!"
Przypuszczam ze jeżeli miałbym naprawdę znaleźć się w Silent Hillu to pewnie pierwsze co bym zrobił to strzelił sobie kulkę w łeb. Tym bardziej ze biorąc pod uwagę ze sama gra przyprawia mnie o dreszcze i trudno mi w nią grać w dłuższym okresie czasowym niż 30 minut to w ,,real life'' wysiadłaby mi psychika.
Aczkolwiek gdybym znalazł się w sytuacji Harrego - zgubił mi się dzieciak, a ze dzieciak jest bezbronny i nie poradzi sobie za żadną cholerę to przypuszczam ze starałbym się za wszelką cenę przeżyć i wyciągnąć go z opresji mimo ze musiałbym stawić czoła swym najgorszym koszmarom. W innym wypadku bym się poddał :P
Jeśli chcecie się poczuć jak w "Silent Hillu", to po prostu zapytajcie w nocy grupkę dresów, żeby wyskakiwali z hajsu, albo za jaką są drużyną. Będziecie spieprzać szybciej, niż Harry przed Romperami ;)
Nie udało ci się :D w Silent Hillu prawdziwy strach wywoływał fakt ze wszystko było odrealnione i nieznane, mroczna tajemnica, a my w jej centrum, pozbawieni szans na ucieczkę, zmuszeni by zmierzyć się z najgorszym koszmarem.
Banda dresów może mi zagwarantować tylko odrobinę adrenaliny, nie było by czasu na strach, trzeba by było skupić się tylko i wyłącznie na braniu nóg za pas :D