budzicie się rano, otwieracie oczy, na ścianie widzicie jeszcze z lekka migotające światło wschodzącego na niebo słońca, z uchylonego okna czujecie tylko świeży zapach początków wiosny, i "słyszycie" tylko ciszę, kompletną pustkę przerywaną odgłosami otwieranych drzwi przez brata, który ma za pomocą dzwonu obudzić Was i innych współbraci.
Budzicie się ze świadomością tego, że nie macie żadnych problemów, powtarzam żadnych, nie zajmuje Was polityka, walka o byt, nie stresujecie się ostatnimi meczami naszej reprezentacji...
Wasze życie jest skierowane tylko na Boga.
Coś pięknego.
Nie ma co się dziwić, że od 2003 roku liczba kamedułów bieniszewickich wzrosła prawie dwukrotnie (w 3 roku było ich 6, obecnie bodajże 11).