mam w szkole koleżankę którą denerwują dźwięki każdego rodzaju muzyki, twierdzi że jedyną muzykę jaką toleruje to ta puszczana przez jej rodziców w aucie (bo już się przyzwyczaiła) ale faktem jest że nie słucha i nie lubi muzyki
możliwe ale podejrzewam, że raczej ma amuzję, jet to choroba na która cierpi ok 4% społeczeństwa i może mieć różne objawy np. nieumiejętność zapamiętania nawet najprostszych melodii lub słyszenie muzyki jako hałasu "Rzućcie na podłogę w kuchni wszystkie rondle i garnki – oto co słyszę!" "Gdy gra muzyka, słyszę jedynie zgrzyt samochodu" - tak wypowiadają się osoby z amuzją
Nie zgodzę się. Jestem uzależniony od słuchania muzyki, natomiast mój brat w ogóle jej nie słucha. Nie dlatego, że nie lubi. Po prostu nie widzi w niej nic niezwykłego. Nie czuje potrzeby włączenia sobie czegoś w tle, lub skupienia sie na jakimś utworze, muzyka do niego nie przemawia.
Nie jest głuchy.
ja znam się troszeczkę, nawet nie aspiruję do trochę, pewnie dlatego mnie ro.zbawił
A dlaczego 'zabawny' . Ciekawi mnie , bo to ostatnie słowo jakie mi przychodzi do głowy, kiedy myślę o tym filmie.
w środowisku muzyków ten film funkcjonuje głównie jako komedia, w szczególności dla perkusistów. ewentualnie można go potraktować jako fantastykę xD
ok, dzieki
a co jest śmiesznego - czy te zdarte do krwi ręce? czy wrazenie ze w grze na perkusji chodzi o tempo?
ciekawe, jak rózne mogą być srodowiska muzyczne, rozumiem, że reakcja Twojego spowodowała tak niska ocenę? Natomiast środowisko z którym ja mam przyjemnośc nie odbiera tego filmu w kategoriach fantastyki, mało tego, docenia wiarygodnośc parti granych przez kolegę aktora, bo nie dośc, że gośc musiał sie przestawić na "dżezowe" patenty( bo sam preferuje rocka) to jeszcze miał trenera w osobie Nate Langa, zawodowego świetnego perkusisty i zarazem filmowego rywala. Reszta orkiestry plus reżyser( perkusista) też muzycy, jazzowi . Jakieś pytania ?
ocena środowiska nie wpłynęła zbytnio na moją własną. gdybym brała ją pod uwagę musiałabym ocenić film wyżej - wszyscy raczej dobrze się na nim bawią :) siedzimy w klasyce stąd może jak to nazywasz "dżezowe" patenty nie budzą we mnie jakiś większych emocji, ot dobrze zagrane kawałki. perkusiści grają takie numery bez pokrwawionych rąk, ale może chłopak z filmu jakiś mniej zdolny xD (albo to miało dodać filmowi dramaturgii?? hmmm...) Nie mam nic do muzyki jakiej użyto, bawi zestawienie z realiami w szkołach muzycznych, które niewiele mają wspólnego z tym tworem. wspomnę jeszcze o perełce (moja ulubiona scena) jakim jest wypadek-fantastyka pełną gębą :D A wspomniałam już o tym, że fabuła tego filmu polega na tym, że główny bohater miota się bezsensu by podlizać się dupkowi, a na koniec nie osiąga absolutnie nic? Jakieś pytania?
cóż, skrwawienie dłoni może być elementem wzmacniającym dramaturgię filmu, ale nie musi. Nie zetknąłem się z takim przypadkiem, natomiast z długimi przerwami w treningu z powodu odcisków i odparzeń już tak i wynikało to z intensywności i sposobu gry, a nie rodzaju granej muzyki . Reżyser czerpał z własnych doświadczeń w tej materii, więc nie można niczego wykluczyć. Co do realiów szkolnych, to jest jakaś międzynarodowa unifikacja , bez podziału na gatunek muzyczny ? nie wydaje mi się . Wypadek pomijam, kwestia indywidualnego odbioru, miał zdynamizować końcówkę i to zrobił . Co do fabuły, dokładnie tak, tak można to w skrócie podać, zresztą jak prawie większość filmów, sztuką jest to odpowiednio emocjonalnie i ciekawie opowiedzieć, a to się moim zdaniem udało.
intensywności? od intensywności ma się odciski. pokrwawione dłonie to masz od nieumiejętności gry (chociaż i tak ciężko mi sobie wyobrazić co musiałby zrobić "muzyk" by doprowadzić sobie łapy do takiego stanu). Rodzaj muzyki? A gdzie ja piszę o tym, że konkretne gatunki muzyki mogą mieć wpływ na większe lub mniejsze uszkodzenie ciała? xD Wspomniałam o tym, że siedzę w klasyce, po to by wykluczyć na wstępie jeden z pierwszych argumentów na korzyść filmu - dobra muzyka. Jest dobra, ale fajnie zagrane kawałki to trochę za mało jak dla mnie, mogę posłuchać sobie taki "dżezowych" numerów codziennie i perkusiści jakoś nie krwawią :P Międzynarodowa unifikacja? Jak się uczęszcza na taką uczelnię to się wie jak to działa i tyle. Wiadomo, że różne wydziały mają różną specyfikę, ale nie żyjemy w kloszu, to małe społeczności gdzie wszyscy się znają. Co do wypadku i fabuły - nie mogę się spierać z Twoim osądem. Skoro tak uważasz...
się uparłaś na to krwawienie :D może to muzyczne stygmaty :)
napisałaś, że od grania tych numerów jeszcze sobie nikt krzywdy nie zrobił i prawda, ja natomiast nieprecyzyjnie ripostowałem ( mój błąd) że chodzi o intensywność treningową, bo przeciez gościu nie schodził z perki, taki był zawzięty. Z czasem skóra twardnieje i technika się poprawia, Scott Rockenfield z Queensryche, po secie na którym kapela grała Operation Mindcrime, genialny koncept, ale perkusyjnie (znów słowo klucz :D ) intensywny, był znoszony ze sceny. Braku umiejetności i techniki nie sposób mu zarzucić, zmierzam do konkluzji, że ktoś mniej wprawny, oprócz wyczerpania mógłby zrobić sobie również kuku. Co do szkoły, się uczęszcza i się wie piszesz, to znaczy, że wykluczasz istnienie psychopatycznego belfra z misją, bo ja o tym ?
muzyczne stygmaty :D dzięki! ten film robi się coraz zabawniejszy :) Są różne świry. Z mojego doświadczenia znalazłabym paru, którym niektóre zachowania naszego psychopaty nie byłyby obce. Podkreślam słowo "niektóre". Ale ja nie o tym, bo chodziło mi o realia szkół muzycznych, a nie o to czy istnieją nawiedzeni profesorowie.
W każdym bądź razie fajnie, że podobał Ci się ten film, moim celem nie jest "wmówienie" Ci na siłę, że ma on wiele wad i niedociągnięć. Muszę przyznać, że i tak był to najlepszy kandydat do oscara, pomijając rewelacyjny Grand Budapest Hotel.
( długie westchnięcie) i mnie sprowokowałaś ( mam słaby charakterek ewidentnie) :D , rozsądna polemika nie jest zła, raczej nie przekonamy sie wzajemnie, zresztą nie o to chodziło, ale z Grand Hotelem to mi zabiłas ćwieka. Już tłumaczę. Z jednej strony kwintesencja kina, zabawa formą i oderwanie widza od rzeczywistości, a z drugiej totalny pustostan wrażeniowo-uczuciowy, estetyczny jest zaspokojony, żeby oddać sprawiedliwości co jej. Wracam do ćwieka, podobny pustostan i prostotę zarzuciłaś Whiplash, a jednocześnie gloryfikujesz Budapest ? bo nie wierzę, że nie dasz rady streścić tego filmu w dwóch zdaniach, chyba, że się rozchodzi jednak o te wrażenia estetyczne.
kurczę, żle mi trochę się napisało, w sensie brzmieniowym, miało być trochę żartobliwie, a jak teraz zczytuję, to wychodzi mi, że Tobie łachę robię, nie tak miało wyglądać, sorrki profilaktycznie :)
spokojnie. rozmawiamy sobie tylko :) Nie czułam żadnego "pustostanu wrażeniowo-uczuciowego" oglądając Hotel. Budapest i Whiplash to dwa różne światy. Pierwszy to zabawa, groteska, fikcja przedstawiona (jak już wspomniałeś) w sposób bardzo estetyczny, dla mnie zwyczajnie piękny. Drugi to film, który próbuje pokazywać rzeczywistość, ale niezbyt mu to wychodzi przez co staje się zabawny, ale przecież nie o to twórcy chodziło nie? :)
lubię, gdy film pobudzi we mnie nerwa lub wkrwienie, lub jakakolwiek inna reakcje, która mnie będzie jeszcze tarmosić po seansie, samo czyste wrażenie estetyczne przemija szybko. Bo generalnie mnie sie Hotel tez podobał, tylko po projekcji, zreflektowałem się, że to tak naprawde sztuka dla sztuki i przestałem sobie nim zaprzatać głowę.
doskonale to rozumiem, ale nie każdy film ma taki cel. Hotel jest dla mnie rozrywką w pięknym opakowaniu, nie próbuje wywołać w widzu jakiś konkretnych refleksji czy przemyśleń. Jak wspomniałam wyżej to jest zabawa, groteska. Główny cel filmu został według mnie osiągnięty, bo szczerze mnie bawił :) Rozumiem, że Whiplash wzbudzał w Tobie tak silne przeżycia, "tarmosił Cię" po seansie? Jeśli tak to szczerze (bez ironii) gratuluję :)
Ale też irytujący i męczący. Nie dałam rady go dokończyć. Może faktycznie rzez to, że też przeszłam całą edukację muzyczną łącznie z uczelnią i widziałam, jak bardzo wszystko w filmie jest sztuczne. Za dwusetnym ujęciem spoconej gęby ćwiczącego bohatera po prostu wkurzyłam się i wyłączyłam tego gniotka.
Ja lubię muzykę i sporo jej słucham, ale niekoniecznie w formie podanej w Whiplash. Dlatego podszedłem do tego filmu z lekkim dystansem - myślałem, że będzie to film o facecie grającym na bębenkach ;P Okazało się, że to coś o wiele większego.
Ja jestem fanem Rapu, a Jazz to zupełnie nie mój klimat, a tym bardziej perkusje. Natomiast ten film mnie także oszołomił. Byłem wbity w ten film jak moje oczy w Mirandę Kerr czy Alexis Brill (polecam Google). Pierwsza godzina tego spektaklu zleciała momentalnie! Niby gra dwóch aktorów...niby cały czas tylko scena i granie na perkusji, ale to jak było to zagranie to mistrzostwo. Brak mi słów, aby opisać jakiekolwiek moje uczucia w tej chwili. Emocje to piękna rzecz :)
Przecież w rapie są w każdym kawałku werble i stopa, ba to nawet główne elementy muzyki
zaintrygował mnie tytuł filmu ponieważ skojarzył mi się z utworem Metallic'y " Whiplash " !
czy zespół inspirował się tym filmem ;o ? !
no to znaczy odwrotnie bo nie popatrzyłam na date powstania filmu ;p
ten film musiał sie inspirowac ta piosenką ;>