Ciche wody są najgłębsze. To stwierdzenie idealnie obrazuje film. Czy te dzieło jest godne? Jest
dobre?
Dlaczego szef krasnali nie doceniał hobbita i w dalszym ciągu pozostaje w stosunku do niego
niewdzięczny? Przecież nawet starożytne indiańskie plemię Czirokezów doceniało hobbity.
Kierowali się maksymami takimi jak "Nie osądzaj człowieka, dopóki nie pochodzisz w jego
mokasynach przez dwa obroty księżyca." lub "Dobry wojownik jest marnym zwiadowcą." Szkoda,
że krasnal nie wyciągnął z tego wniosków i jest gburem gorszym niż mój sąsiad Waldek
(pozdrawiam cię).
"Errare è umano." - mawia mój nauczyciel gry na fortepianie, jednak Thorin nie jest człowiek,
więc to go nie dotyczy.
Film ogólnie skierowany raczej do gimbusów i fanów r&b (Alicia Keyes dobra dupeczka, ale bez
przesady). Nie przekazuje żadnych konkretnych wartości, raczej jest czymś w stylu próby
masowej manipulacji na ludności demokratycznych tfu zorganizowanych terytorialnie
społeczności. Mam mętlik w głowie. Liczę na szybką odpowiedź.
Pozdrawiam.