Pamiętam, że ilekroć oglądałam film ten w dzieciństwie napawał mnie strachem. Bałam się go
okrutnie, postacie wydawały mi się być przerażające, a nie komiczne- nawet osoba Dorotki nie
podobała mi się. Dzisiaj jednak oglądam z przyjemnościa, świetnie się bawiąc.
Tak jak "Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków"? :)
Oba te filmy, podobnie jak inne klasyki - "Alicja w krainie czarów" i "Gdzie mieszkają dzikie stwory" - ma trochę podobny klimat, bo jest bardzo emocjonalny, natomiast prawie zupełnie pozbawiony logiki. Pewnie dlatego są tak fascynujące.
Tak jak dzieci boją się Złej Królowej z "Królewny Śnieżki", tak boją się Złej Czarownicy z Zachodu. To przykłady zapadających w pamięć czarnych charakterów, nie tylko ze względu na wygląd, ale również złowieszczy śmiech. Kto słyszał śmiechy Złej Królowej i Złej Czarownicy z Zachodu, ten już ich nie zapomni. :) Podobnie śmiechu hrabiego Drakuli z filmu F. F. Coppoli, śmiechu Imperatora Palpatine'a z "Powrotu Jedi", Jabby z "Powrotu Jedi", agenta Smitha z "Matriksa Rewolucji", czarownicy Diaboliny ze "Śpiącej Królewny" i Urszuli z "Małej Syrenki".
jest coś w tym fantasy upiornego mimo iż to dla dzieci, tego nie idzie nazwać, jedno jest pewne aktualnie nie kręcą takich nastrojowych baśni, a te dobre które powstały od lat 90 idzie policzyć na palcach jednej ręki
Ta produkcja przerażała mnie chyba bardziej niż niejeden horror, na jakiego obejrzenie udawało mi się namówić rodziców! Chyba do producentów dotarło, że więcej dzieci straszą niż ciekawią :) Mimo, że oglądając teraz odbieram całkiem inaczej, to czasem budzą się we mnie dziecinne odczucia i dlatego film moim ulubionym nie jest. Ale trzeba przyznać, że ma niesamowity klimat i dobrze zrobiony, jak na tamte czasy.
może ta psychodeliczna atmosfera, beztroska połączona z czymś złowieszczym, tam jakby był ukryty jakiś przekaz, film powstał poza tym w roku rozpoczęcia drugiej wojny światowej
Ja nie ogarniam, ile Wy macie lat i ile mieliście gdy przyszło Wam mieć styczność z tą historią? "Czarnoksiężnik z Oz" to była pierwsza książka, która przeczytałam jako dziecko. To chyba była jakaś druga czy trzecia klasa podstawówki, litery były większe ode mnie i oczywiście dopytywałam rodziców o znaczenie słów, ale czytałam sama i... nie bałam się. NIE bałam się również gdy tata czytał mi "Kubusia Puchatka" i "Baśnie Braci Grimm"... i nie były to jakieś obrazkowe historyjki pisane jak dla ulungów tylko orginalne książki. To jest niezwykłe, rozwija wyobraźnie, czarne charaktery, babcia w brzuchu wilka czarownica jedna, druga, Jaś i Małgosia - wszystkie te historie są troche straszne. Nawet Hefalumpy i Wuzle:D Ale jako dziecko słuchałam urzeczona