Do dotarcia na statek Projektu Lima wszystko jest tu ok. Potem Roy bierze blaszaną obudowę stacji i odbija się od stacji w wydawałoby się losowym kierunku. Okazuje się, że blacha służyć mu ma za tarczę chroniącą przed kamieniami pierścienia Neptuna. Kolizji z kosmicznym gruzem jest multum, ale Roy nie wytraca impetu, liczne uderzenia go nie spowalniają, a wręcz przeciwnie - bohater pędzi przed siebie jakby miał odrzutowy plecak. Okazuje się, że tak perfekcyjnie wymierzył trajektorię lotu, że doleciał prosto do swojego statku, w który z impetem przywalił. W ostatniej chwili złapał za wystający element. Akurat cudownym zrządzeniem losu to śluza, przez którą można było wejść do środka! Nie pomińmy już, że dzielny astronauta potem doleciał z Neptuna na Ziemię na fali uderzeniowej.
Ja rozumiem, że to kino psychologiczne, itp itd, ale naprawdę nikomu nie zapaliła się czerwona lampka, że to najbzdurniejsze sceny w przestrzeni od dawna?
Dokładnie! Przepraszam za przeoczenie, zapomniałem napisać, że ten festiwal bezdennej głupoty trwał trzy minuty :)
Film mi się podobał, ale takich dziwnych scen moim zdaniem było więcej. Brad leci na księżyc a tam piraci zabijają wszystkich żołnierzy, mimo, że tamci wiedzieli, że taka sytuacja może zaistnieć, byli jakby w ogóle nie przygotowani. Brad ma nieszczelny kombinezon ale strzela i prowadzi. W ogóle po co on tam leci? Przecież ta organizacja kosmiczna już wiedziała, że jego ojciec zabił załogę i miała przypuszczenia, że on żyje. A ta cała sytuacja z ojcem, kiedy ten najpierw się godzi żeby z synem wracać a potem narażając jego życie próbuje odlecieć, zamiast się odciąć albo w ogóle nie godzić się na pójście z synem. Trochę to wymyślane na siłę. Albo ta babeczka z marsa, nie było tam żadnych procedur? Brad ma siedzieć w komorze relaksacyjnej, jego kody nie działają, ale chodzić może gdzie chce i kiedy chce.
Organizacja potrzebowała potwierdzenia by móc uzasadnić wysłanie załogi z atomówką w dane miejsce. Polityka nawet w kosmosie obowiązuje. Dlatego do wysłania wiadomości wykorzystano syna podejrzanego. Na księżycu dali mu eskortę więc byli przygotowani na piratów tylko zawiedli. Kombinezon po zlokalizowaniu nieszczelności został załatany prowizorycznie ale jednak. Ojciec z synem, to chyba najbardziej ciekawe relacje jakie zostały tu pokazane. Ojciec wiedział,że syn nie odejdzie dobrowolnie i w czasie dlatego zgodził się pójść z nim chociaż wiedział że zostanie zabity na Ziemi lub spędzi dożywocie w wiezieniu. Jego odcięcie się i pożegnanie było oczywiste. Babeczka z marsa:D Córka członków ekipy projektu Luna, a więc osoba znana i szanowana. Z pewnością posiada wystarczające uprawnienia by otworzyć kilka drzwi. Ogólnie film dość senny, wiele jest niewiadomych i tak już pozostanie. To nie film akcji, a senny dramat sci-fi. Bardzo nie wiele jest filmów w tym klimacie szczególnie z taką obsadą, więc doceniam twórców i przymykam oko na parę niedociągnięć.
Jest jeszcze jedno "ale" skoro Organizacja chciała i żądała aby treść komunikatu była przedstawiona dokładnie tak jak sama napisała to sporo szybciej byłoby nagrać wiadomość na Ziemi i przesłać na Marsa :) I stamtąd wyemitować nagranie, niż wysyłać bohatera w trzytygodniową podróż :) Nawet ewentualne nagrywanie i przesyłanie kolejnych odpowiedzi byłoby szybsze, bezpieczniejsze i dużo bardziej ekonomiczne. Logika nie jest mocną stroną tego tytułu, co nie zmienia faktu, ze zrealizowany jest z rozmachem i da się go obejrzeć.
a tak poza tym to nigdzie nie było pokazane jakiego typu kombinezony oni mieli i co potrafiły. Czy 20 lat temu wyobrażaliśmy sobie lądujące rakiety, niby postępu nie ma, a jednak, 20 lat to dekada, ciekawe co będzie za następne 20 lat, może mega napęd jonowy w kombinezonach
bardziej nierealistyczna jest ta konstrukcja z początku filmu, choć ktowie, plany Michu Kaku rozpisywał
To winda orbitalna. Od 10 lat mówią o tym w programach naukowych i akurat fajnie, że w końcu dali to w jakimś filmie. Teoretycznie możliwa do zbudowania przy wynalezieniu nieco wytrzymalszych na naprężenia materiałów. Po osiągnięciu orbity ciężar nie ma znaczenia, bo jest utrzymywana w pionie przez siłę odśrodkowa Ziemi ( jak ciężarek kręcony na sznurku ).
Uwazam ,że lepsza jest scena w której w startującej rakiecie jest stan nieważności!!!
jakimś cudem tego nie zauważyłem! Wow, rzeczywiście totalna wtopa, chyba największa pod względem realizmu.
Ogólnie się zgadzam, z tym zastrzeżeniem, że on chyba miał coś na kształt plecaka odrzutowego, który używa zaraz po wyjściu z "obszaru" pierścienia. Ale nie było widać, żeby go wcześniej używał
Racja. <alpa mi spierdzielila totalnie film. NIe mam pojecia po co to sie zadzialo.
Dla mnie dużo bardziej żenujący jest fakt że ojca bohatera nie ma 16 lat, jest na odległej stacji na samym krańcu układu słonecznego. Spotkani po drodze kosmonauci podziwiają jego prekursorski wyczyn, po czym bohater dociera do niego w 79 dni. Nie lubię tego nurtu melodramatów udających s-f.
Tutaj widać jak dobrym filmem jest "Grawitacja", gdzie mamy chaos materii w stanie nieważkości gotowej pod wpływem uderzeń kręcić młynka. Dynamika scen lepsza. Tutaj w "Ad Astra" niemal że statyczny teatr. W "Grawitacji" szczątki stacji wywalają jednemu z kosmonautów na zewnątrz stacji twarz, bo takie szczątki działają jak kosmiczny pocisk przeszywający. Tak działa też każdy okruch skalny. Tymczasem tutaj mamy pas (pierścieni?) Neptuna, który raz że jest zbyt gęsty - kosmiczne odległości mimo wszystko nie zagęszczają tak materii i zwarty pas jest rzadszy, a mamy głupią scenę osłaniania się tarczą.
Co do reszty, w scenie tej jak rozumiem bohater wykorzystał ruch wirowy anteny w celu odbicia się i nadania pędu w stronę statku. Mimo wszystko słabe, nierealne, teatralne. Neptun piękny.
Jedną rzecz "Ad Astra" robi lepiej niż "Grawitacja". Mianowicie gdy ktoś jest z tobą połączony liną w kosmosie to można go bez problemu przyciągnąć do siebie ;)
Do tego momentu uważasz, że było ok? To jak dla mnie to było mniej bzdurne niż:
- w misję leci przyjaciel i syn dowódcy projektu lima lecz tylko syna podejrzewają o to, że z powodów uczuć może on być zagrożeniem dla misji
- ściśle tajna :) instrukcja, rozkazy zawieszone na szyi Sutherlanda.
- Pitt przejmuje stery przy lądowaniu na Marsie i dobrodusznie pozwala narażać dalej swoje, życie (gdyby mieli lecieć dalej razem) nie zglaszając centrali (jak? oni o tym nie wiedzą) niekompetencji dowódcy, gdzie jego słabości były już dostrzeżone wcześniej. Przed małpami.
- małpy, cała załoga nie dała im rady - to jeszcze ujdzie
- czarnoskóra Marsianka nie ma dostępu do miejsca w którym odbierane się laserowe komunikaty jednak posiada ściśle tajne nagranie.
- była tylko raz na ziemi, czy to nie będzie powodowało alienacji w obec ziemian. Braku więzi i wspólnych celów.
- Pitt wchodzący do startującej rakiety po drabince
To też dziwi, że kosmonauta który powinien mieć płaską linię emocjonalną i być przygotowany na stres przeżywa jakąś dramę ze staruszkiem którego nie widział od wieków :)
Przecież to właśnie nieobecność ojca przez większość jego życia utwardziła go emocjonalnie i sprawiła, że bardzo dobrze radził sobie we wszystkich stresowych sytuacjach. Rozkleił się dopiero wtedy, gdy go zobaczył po trzydziestu latach i pokazanie tego było jedną z najistotniejszych rzeczy w filmie.
dokładnie, możnaby zrobić osobną stronę do oceny najbardziej bzdurnych scen...Pitt wchodzący do startującej rakiety jest moim nr 1 wraz z odbijaniem głazów tarczą:)...gdyby zrobić najbardziej bzdurne sceny ever to też z tego filmu zapewne kilka się załapie. Jednak ogólnie pytanie jest: po co ten nudny film? Pokazanie trudnych relacji ojciec-syn nie wymagają "czegoś" takiego. Wspominana "Grawitacja" jest przy tym arcydziełem i od strony technicznej i emocjonalnej.
Poco? Dla reklamy Virgin to oni w filmie organizowali loty komercyjne, dla wzmocnienia religii chrześcijańskiej podkreślają to kilka razy w filmie (modląc się czy cytując Biblię astronauci, jak i koniec filmu jacy to jesteśmy wyjątkowi i jedyni. I to stwierdzili po tym jak z okolic Neptuna robili fotki
Ciekawa koncepcja;) to może trzeba dodać jeszcze ukryty przekaz, że pawian nie będzie nigdy naszym przyjacielem w kosmosie;)
liczylem na obce cywilizacje, tunel czasoprzestrzenny lub inny wymiar a tu obłąkany stary asstronauta na koncu :/
Może taki miałbyć przekaz filmu :>
Wy tu ludziki znudzeni życiem, sobie wyobrażacie kosmitów, cuda na kiju, niewiadomo jakie ciekawostki, żeby urozmaicić jakoś sens życia... a tu dupa, tam NIC NIE MA.
Jak nie potrafisz sobie znaleźć sensu życia tu gdzie życie jest... to skończysz z depresją albo jako psychopata odklejony od rzeczywistości.
Wytłumaczy mi ktoś skąd brały się te niszczycielskie udary na ziemi, czy to ze statku ojca który rozwalił w nim napęd atomowy ?
Na Limie była jakaś awaria i stopił się reaktor na antymaterię powodując zagrożenie dla całego układu Słonecznego. Oczywiście rozwalenie go bombą termojądrową już żadnego zagrożenia nie stwarzało :)
Z początku zapowiadało się dosyć dobrze, czym dalej tym gorzej, aż do zupełnej żenady.
Stary dziadek na uszkodzonym złomie, który pierdział udarami na odległość kilku miliardów kilometrów (tyle było jak podali do Ziemi) a podłożenie "bombki" i rozwalenie w pył już niczym nie groziło....chyba za mocne dopalacze wziął scenarzysta, że coś takiego "urodziło" mu się w głowie i jeszcze te "przemyślenia" bohatera..niski puls i test..kiepsko w treści, ładne zdjęcia i dosyć fajny klimat są mocną stroną filmu.
Wg mnie większą bzdurą był lot na Marsa, żeby nawiązać kontakt radiowy/laserowy z Limą. Przecież można było retransmitowac tę rozmowę skądkolwiek, nawet z Ziemi :)
Też tak myślę. Ten wątek kładzie zasadność całej misji, a więc i filmu.
Poza tym nie wiem ile główny bohater miał lat ale 55-latków, bo w tym wieku był w trakcie premiery filmu Pitt się chyba raczej w kosmos nie wysyła.
Skoro astronauci apollo mogli recznie na oko usrawic kurs to i on mogl. Przypominam, ze kapitan Kirk z USS enterpraise tez bez autopilota przeskoczyl razem z Khanem w przestrzeni kosmicznej ze statku na statek a musial omijac kawalki wraku :)
Jego ojciec spędził w kosmosie w stanie nieważkości 30 lat. Wątpię, by ktokolwiek w takich warunkach przeżył tak długo. Mięśnie w stanie nieważkości ulegają degradacji. Druga rzecz - po co ładunek jądrowy? Zwykła bomba o większej mocy też spełniłaby swoje zadanie i rozwaliła statek.
a jaki statek kosmiczny przeleci w 79 dni z Neptuna na Ziemię? jeśli mają taką technologię, to co za problem zadbać o mięśnie człowieka? zresztą widać w jednej scenie jak główny bohater jest podłączony do "Abgymnica", który stymuluje mięśnie do napięcia