James Cameron należy do największych zwolenników kina trójwymiarowego. Jednak na temat konwersji do 3D ma mieszane uczucia. Nigdy nie krył się z tym, że uważa podejście hollywoodzkich wytwórni za szkodliwe, kiedy robią konwersję "na szybko". Jego zdaniem dobra konwersja wymaga dużo czasu i pieniędzy.
Czy jest zatem szansa zobaczyć jego filmy o Terminatorze w 3D? Na to pytanie reżyser odpowiedział w weekend na spotkaniu na Los Angeles Times Hero Complex Film Festival.
Cameron stwierdził, że pierwszy
"Terminator" nie nadaje się do konwersji. Jego zdaniem to film z samej swej istoty niezależny, surowy i konwersja do 3D byłaby pozbawiona sensu.
Jednak
"Dzień sądu" to już inna para kaloszy.
Cameron twierdzi, że to film ponadczasowy, znacznie bardziej dopieszczony. Konwersja do 3D byłaby w tym przypadku całkiem sensowym posunięciem. Wystarczy dobry biznesplan. Jego zdaniem na powstanie trójwymiarowej edycji potrzeba byłoby około 7 milionów dolarów. Koszty te mogłyby się jednak zwrócić, gdyby
"Terminatora 2" udało się wprowadzić do kin w Chinach. Tam film nigdy oficjalnie nie trafił do dystrybucji.
Cameron z własnego doświadczenia wie, jak chłonnym rynkiem są Chiny.
"Titanic" zarobił tam niecałe 44 miliony dolarów. Natomiast wersja 3D filmu wprowadzona do chińskich kin w 2012 roku rozbiła bank, zgarniając fenomenalne 145 mln dolarów, podczas gdy w Stanach zarobiła "zaledwie" 57,9 mln dolarów.
Na razie
Cameron jednak nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Stwierdził jedynie, że
"Terminator 2: Dzień sądu 3D" jest projektem zaledwie rozważanym.